Prawdopodobnie „nie jest” – uważa część strategów surowcowych. Podobnego zdania jest ekspert w zakresie rosyjskiej polityki gospodarczej, profesor ekonomii w School for Advanced Studies in Social Sciences (EHESS) w Paryżu, Jacques Sapir.
Sankcje nałożone na Rosję w 2014 i 2015 roku, chociaż mniej rozległe, nie miały znaczącego wpływu na jej gospodarkę.
- Obecnie świat nie przypomina końca lat 70., kiedy to po inwazji na Afganistan na ZSRR nałożono sankcje dotyczące zaawansowanych technologii, rozpowszechniania technik i know-how.
- Co więcej, waga państw NATO i ich sojuszników jest znacznie mniejsza niż w latach 70. XX wieku.
Dlatego bardziej prawdopodobne jest, że nowe sankcje będą faworyzować firmy chińskie czy indyjskie, a bardziej szkodzić gospodarce europejskiej.
Wreszcie, de facto zakaz finansowania się rosyjskich firm na zachodnich rynkach finansowych nie powinien stanowić istotnej przeszkody w inwestycjach.
Już teraz część inwestycji w rosyjski sektor węglowodorowy realizowana jest w juanach i przyśpieszy w nadchodzącym okresie.
Co więcej, Centralny Bank Rosji zmienił znacząco swoją politykę od początku wojny między Rosją a Ukrainą.
Wszystko to szkodzi dotychczasowej supremacji petrodolara i dolara jako światowej waluty globalnej. Dlatego rosyjska produkcja prawdopodobnie nie ucierpi poważnie w perspektywie średnioterminowej.
Doświadczenia sankcji nałożonych w 2014 i 2015 roku pokazują, że ich wpływ jest często ograniczony.
Skala dodatkowego popytu ze strony Chin i Indii na rosyjską ropę oraz zdolność rosyjskich firm do dostarczania tej ropy drogą morską to rzeczywistość, o której nie pomyśleli politycy unijni.
Świat nie jest już zorientowany na „Zachód”, i to powinna być dla nas ważna lekcja. Czy wycofanie się państw unijnych z zakupu rosyjskich węglowodorów może zagrozić rosyjskim zdolnościom produkcyjnym? Jak wskazują powyższe argumenty, prawdopodobnie nie.